Tani witarianizm – jak, gdzie i co kupować na surowym weganiźmie.

0
16
Rate this post

Surowa dieta zazwyczaj nie należy do najtańszych sposobów odżywiania. Jednak nie musi też pochłaniać ogromnej części budżetu – wszystko zależy od tego, jak się człowiek zorganizuje, co będzie chciał jeść i ile ma zamiar konsumować. Odżywianie raw w moim wypadku tanie nie jest, ale postrzegam je z perspektywy osoby, która JESZCZE nie posiada swoich milionów na koncie. Są osoby, które wydają znacznie więcej, niezależnie od sposobu odżywiania. Z drugiej strony – jem to, co najbardziej lubię, na co w danym okresie ma ochotę mój organizm i to, po czym najlepiej się czuję. To z czego jeszcze, jak na razie rezygnuję ze względu na ceny, to produkty organiczne, ale do tego też na pewno dojdę.

Ten post to raczej wskazówki do tego, aby nie nadszarpywać zbyt mocno własnego budżetu. Jednak uważam, że na surowym jedzeniu nie ma co przesadnie oszczędzać. Trzeba pamiętać, że to, co jemy, ląduje w nas samych i nas odżywia. Czasem warto się zastanowić czy na pewno potrzebna jest kolejna para nowych butów albo trzeci samochód, czy może słuszniej byłoby dobrze odżywić ciało odpowiednim pożywieniem.

Jakie kroki czynić w takim razie, by wydatki na witariańskie jedzenie nas nie rujnowały?

 

Duże, hurtowe ilości.

Czy to kupowanie na targu, giełdzie spożywczej, prosto od rolnika, czy też w Internecie – zawsze warto zapytać o niższy koszt towaru przy zakupie większej ilości, negocjować ceny, uzgadniać opłacalne warunki. Sprzedawcy zależy przecież, by sprzedać jak najwięcej towaru. Wynegocjowanie nawet 50 groszy na sztuce owocu czy złotówki na kilogramie towaru może zauważalnie zmniejszyć wydatki. Na wysokowęglowodanowym, niskotłuszczowym surowym weganizmie ilości konsumowanych owoców i warzyw są na tyle duże, że rzadko kiedy cokolwiek zdąży się zepsuć. Owoce akurat będą miały trochę czasu, by całkowicie dojrzeć, aby były najlepsze do konsumpcji.

Dojrzałe owoce to często tańsze owoce!

Miękkie, dojrzałe owoce są mniej zachęcające wizualnie dla ogółu ludzi. Banany z brązowymi plamkami czy nieco bardziej miękkie kiwi i sharonki to produkty, których sprzedawcy zazwyczaj chcą się szybciej pozbyć. Ceny takich towarów często są obniżane, żeby w ogóle udało się je sprzedać i tu się pojawia doskonała okazja dla witarian i wszelkich owocolubnych istot. Banany z dużą ilością brązowych plamek to dokładnie owoce, które nadają się do spożycia. Dopiero wtedy są one dojrzałe – w przeciwieństwie do lśniących, twardych, żółtych czy nawet jeszcze zielonych bananów. Czasem bywa również i tak, że sprzedawcy oddają za darmo owoce, które wydają się być już zbyt dojrzałe. Uśmiech, negocjacje, częste zakupy – i wszystko działa na korzyść.

Świeże daktyle.

Na początku wydaje się to dosyć sprzeczne – przecież paczka ok. 600-gramowa to koszt (pomijając abstrakcyjnie wygórowane ceny w niektórych miejscach) w granicach 12-13 zł. Jednak daktyle mają jedną ważną cechę – dużo kalorii! Świeże daktyle Mozafati (irańskie) zawierają 260 kcal w 100 gramach. Co za tym idzie – skonsumowana zawartość pudełka tej przesłodkiej owocowej rozkoszy daje nam ok. 1500 kalorii. Świeże daktyle okazują się mieć fantastyczny stosunek ceny do ilości spożytych kalorii, a dzięki niewielkim rozmiarom spokojnie mieszczą się w żołądku, nawet jeśli nie jest bardzo rozciągnięty. Daktyle to idealne rozwiązanie dla maniaków bardzo słodkich produktów. Dojrzały, świeżutki daktyl jest niczym ciągnący, soczysty cukier.

Gdzie kupować świeże daktyle? O tym pisałam w poprzednim wpisie – tam odsyłam po wszelkie informacje i wskazówki.

Śledzenie promocji, polowanie na przeceny.

Warto na bieżąco śledzić gazetki promocyjne i wszelkie przeceny w marketach i dyskontach, w których zazwyczaj robimy zakupy. Każdy market proponuje co chwilę promocje na określone owoce i warzywa, z których często warto skorzystać. Zazwyczaj promocjami są objęte produkty, na które jest sezon – obecnie w niejednym markecie można zaopatrzyć się w zapasy sharonków, kosztujących w granicach złotówki za sztukę.
W niektórych marketach (np. Kaufland czy Lidl) pod koniec dnia wiele świeżych produktów jest mocno przeceniana ze względu na to, że szybko się psują. Zdarzyło mi się wśród przecenionych produktów kupować kalafior za 0,49 zł, szczypiorek za 0,19 zł czy mango za złotówkę – mowa tu o ładnych produktach, które w całości nadają się do spożycia. Często na takich przecenach można kupić także owoce i warzywa, którym kończy się data ważności lub nie wyglądają już tak ładnie. Wśród takich towarów także warto poszukać interesujących nas produktów, bo nieco brzydszy wygląd nie dyskwalifikuje jedzenia. Takie zniżki często bywają od rana w Tesco w specjalnie wyznaczonym miejscu.

Jeśli chodzi o wszelkie promocje to ponownie mogę doradzić dołączenie do grupy na Facebook’u – Wegańskie Okazje, gdzie staramy się na bieżąco uzupełniać wszelkie marketowe (i nie tylko) promocje oraz oraz Giełda Wegańska, gdzie można czasem coś okazyjnie od kogoś kupić.

Sezonowe owoce i warzywa.

Jednym z najprostszych sposobów na tanie żywienie na surowej diecie jest jedzenie sezonowe. W lecie warto korzystać z ogromu owoców, które wtedy się pojawiają. Truskawkowa pełnia sezonu obfituje w te czerwone, soczyste owoce dostępne nawet w granicach 4 zł/kg. Borówki, maliny, porzeczki – wszystko potrafi być bardzo tanie, jeśli tylko dobrze się poszuka. W ciepłych polskich miesiącach pojawiają się także duże kalafiory czy brokuły za groszowe pieniądze albo ogromny wybór świetnych pomidorów po wyjątkowo niskich cenach. Z drugiej strony zima, a wraz z nią sezon na owoce egzotyczne – sharonki, mango, kiwi i wszelkie cytrusy. Zawsze trzeba przeczekać chwilę wysokich cen, by niedługo później pojawił się wysyp tańszych owoców (jak zazwyczaj dzieje się z  mango).

Porównywanie cen.

Kupując w marketach warto czasem zrobić zakupy w kilku różnych miejscach, gdzie konkretne produkty są istotnie tańsze albo akurat trwa na nie promocja. Ceny potrafią się ogromnie różnić w różnych sieciach sklepów, a jakość pozostaje zazwyczaj ta sama. Kupowanie w różnych miejscach jest opłacalne zwłaszcza, gdy podróżuje się komunikacją miejską lub środkiem transportu nie wymagającym dodatkowych kosztów, jak np. rower czy rolki. Jeżdżąc samochodem warto jednak zwrócić uwagę czy jadąc po sałatę do innego sklepu nie wyda się więcej pieniędzy na paliwo, niż wyniesie różnica w produktach.

Będąc na targu także dobrze się przejść najpierw obok wszystkich stoisk i przejrzeć ofertę oraz ceny, a następnie wrócić do tych, które wydają się najbardziej atrakcyjne.

Inedia.

Nie łączy się bezpośrednio z tematem, bo i inedia, breatharianizm, odżywianie praną to nie jest już witarianizm. Jednak wspominam o tym, bo gdzieś tam jest to mój cel. Odżywianie praną i stan inedii to całkowita wolność od żywieniowych finansów. W dużej mierze jest to w ogóle wolność od ogółu własnych wydatków. Poza pieniędzmi jest to ogrom zaoszczędzonego czasu, głębsze poznanie swoich własnych możliwości i zdolności. Jednak wspominam o niejedzeniu tylko jako o ciekawostce, drobnym haśle, które może stać się dla kogoś iskrą do tego, by zainteresować się tym, co nie zostało zaprogramowane przez ówczesne społeczeństwo, a tym, co jest naturalną zdolnością. Zaznaczam, że nie namawiam tu nikogo do nagłego zaprzestania jedzenia, bez solidnej wiedzy, doświadczeń i odpowiedniego przygotowania.