Wegańskie zakupy – gdzie kupuję owoce, warzywa i suplementy?

0
19
Rate this post

I gdzie kupuję te organiczne, ekologiczne, BIO owoce i warzywa.. Gdyby ktoś jeszcze pytał, to od razu odpowiem  – nigdzie, bo.. ..nie kupuję ekologicznej szamki. Oooczywiście, że bym chciała taką konsumować, ale to nie leży w moich możliwościach finansowych. Podsumowanie moich wydatków na jedzenie publikowałam już tutaj (wiosna/lato) oraz tutaj (jesień/zima) – i te koszty już są dla mnie zawrotnie wysokie. Organiczne warzywa i owoce – choćby w jakiejś części – jeszcze dodatkowo by je solidnie podniosły. Może kiedyś będę mogła w takie inwestować, jednak póki co, staram się chociaż nie zwiększać obecnych kosztów.

Zatem namiarów na organiczne owoce i warzywa raczej tu nie będzie. Ale gdzie w takim razie robię zakupy, co kupuję i co z mojej perspektywy jest warte uwagi..? O tym trochę dzisiaj.

 

Zakupy jedzeniowe robię niemalże codziennie – zazwyczaj jest to 5-7 razy w tygodniu. Często po prostu zahaczam o sklepy po drodze do/z pracy i treningów i na bieżąco dokupuję, co tam potrzeba. Dzięki częstemu odwiedzaniu sklepów, targanie tych ciężarów jest rozłożone na mniejsze zakupy, a to zdecydowanie przyjemniejsze dla pleców, rąk i plecaka.

Nieraz czytałam, że ktoś unika marketów, bojkotuje – zło, zło, zło, korporacje, wielkie motłochy, syf i chemia. A ja.. ..niekoniecznie. Wydawałoby się, że to targi/bazary są owocowo-warzywnym rajem dla wegan i surowych wegan. Faktycznie – w sezonie na targu jest obłędnie i intensywnie korzystam z tego, co jest dostępne. Jednak mimo wszystko dużo przyjemniejsze jest dla mnie robienie zakupów w marketach/dyskontach i absolutnie nie unikam ich nawet w pełni letniego sezonu. Nie ma tam palących sprzedawców, którzy zatruwają jedzonko smrodem papierosów i bardzo utrudniają tym dokonywanie transakcji, kiedy nie da się oddychać przez kilka minut przy ich stoisku. W sklepach cenię także to, że biorę wózek, ładuję, co potrzebuję i mam wolne ręce, zamiast obładowana siatami podchodzić do kolejnego stanowiska na bazarze, nie mając wolnej ręki do wybrania konkretnych okazów. I „niestety” sklepy to często także lepsze przechowywanie – w lecie nie ma tam upału, więc owoce się tak szybko nie psują, a w zimie nie jest tak zimo, żeby działała na nie bardzo niekorzystna – zbyt niska – temperatura (np. w przypadku pomidorów, które wystawione na targu przy niskiej temperaturze, są fatalne). Oczywiście dochodzą tu jeszcze takie błahostki, jak wygoda płatności kartą czy mniejszy ścisk w sklepie, niż na zatłoczonym bazarze. Dlatego też nie demonizuję marketów i ich absolutnie nie unikam.

No to przejdźmy do konkretów.

Markety/Dyskonty

 

Przede wszystkim zaopatruję się w jedzonko w Biedronce, Tesco, Carrefourze i Lidlu, czyli w sklepach, które mam blisko siebie. Jakiekolwiek zakupy w innych hipermarketach/marketach/dyskontach robię dosyć rzadko – tylko wtedy, kiedy coś okazyjnego z moich stałych zakupów się trafi, żeby warto było to tachać do domu z dalszej odległości.

Co w nich kupuję

Standardowo – przez cały rok: kiełki cieciorki/soczewicy/fasoli mung (tzw. Stir Fry), kalafiory, brokuły, paprykę, pomidory (z naciskiem na malinowe), sałatę rzymską, pora/szczypiorek (gruby)/dymkę, cytryny, mango, kiwi. Czasem zdarzają się też banany do zamrożenia.

W zależności od sezonu: sharonki/kaki, figi, brzoskwinie, nektarynki, borówki amerykańskie, brukselkę. Bywa i jakaś gruszka, jak mnie najdzie ochota czy inne mniej lub bardziej egzotyczne owocki.

W konkretnych sklepach jest kilka produktów, na które wg mnie warto polować właśnie w tych miejscach:

Biedronka

  • Mango – nie sposób nie wspomnieć o rewelacyjnym mango! Zazwyczaj w Biedronkach sprzedają fantastyczne mango gatunku Palmer. Czasami pojawia się także gatunek Osteen (przeeeecudowne!), Haden, Tommy Atkins czy inne, ale generalnie jakość tego owocu stoi w tej sieci na bardzo wysokim poziomie. Niestety, na podobnie wysokim poziomie stoi także ich cena za kilogram, dlatego warto polować na promocje i robić większe zapasy.
  • Pomidory malinowe – muszę przyznać, ze biedronkowe pomidory malinowe często kupuję nawet w letnim sezonie, jeżeli ceny nie różnią się za bardzo od tych z targu za Halą Mirowską. Dla mnie te pomidory naprawdę świetnie smakują, mają przyzwoite warunki przechowywania i.. ..są tak samo nieekologiczne, jak te z bazaru 😉 W zimie ich cena jest koszmarnie wysoka, ale jednak są nieporównywalnie lepsze, niż tańsze, „zwykłe” pomidory, które wtedy nie mają za wiele smaku. I tak, jak w przypadku mango – warto wydać więcej i mieć jakąś gwarancję dobrego smaku, niż bazować na czymś, co nie da jakiejkolwiek przyjemności smakowej.

Tesco

  • Dymki/szczypiorek! Tesco zdecydowanie dominuje, jeśli chodzi o zakup dużych, grubych szczypiorków/dymek. Rzadko kiedy w jakimkolwiek innym sklepie, są tak solidne szczypiory – a przy ilościach, które pochłaniam jest to dla mnie dość istotna sprawa.
  • Cytryny – jak cytryny to do Tesco! Oczywiście nie zawsze są świetne, a i w innych sklepach bywają wspaniałe. Jednak na ogół tescowe cytryny na wagę są miękkie, ze stosunkowo cienką skórką i niezbyt duże – dokładnie to, czego ja oczekuję od cytryny.

Świeże Daktyle – NajlepszeDaktyle.pl / Sklep Ambic

Na temat zakupów świeżych daktyli (głównie gatunku Mozafati) powstał już post, który staram się w miarę na bieżąco aktualizować i do niego odsyłam tutaj.

Jeśli chodzi o mnie, to świeże, surowe daktyle zamawiam głównie ze sklepu NajlepszeDaktyle, ponieważ jest to obecnie jedyne warte uwagi miejsce, gdzie można kupić różne gatunki daktyli. Zamawiam u nich głównie fenomenalne daktyle Sukari oraz Medjoul Jumbo/Super Jumbo, a także Mozafati (na których to głównie bazuję ze względu na cenę), jeśli mają udaną partię tego gatunku. W przypadku Mozafati zdarzają się słabsze dostawy z bardziej suchymi i twardymi owocami, dlatego zawsze mam to drobne ryzyko. Kupowanie daktyli przez Internet jednak daje przede wszystkim ogromną ulgę w robieniu zakupów, bo nie trzeba tego tachać przez pół miasta w rozpadającym się plecaku. Zaoszczędzenie energii i czasu, to dla mnie ogromny plus. Jakość owoców (poza słabymi partiami, które niestety czasem się zdarzają), podejście sklepu do klientów i rewelacyjny kontakt z właścicielem/sprzedawcą, jest na najwyższym poziomie, co mocno mnie zachęca do tego, by u nich wydawać ostatnie grosze na jedzonko.

Świeże daktyle Mozafati kupuję oczywiście także w warszawskim sklepie Ambic, czyli u importera daktyli Złota Palma. Sprzedają oni niestety tylko jeden gatunek świeżych daktyli, jednak rzadko kiedy zdarzają się słabsze partie i daktyle prawie zawsze są bardzo miękkie, soczyste i duże. Wybierając je stacjonarnie zawsze mam wpływ na to, co kupuję, dlatego raczej nie zdarzają się wpadki ze słabymi pudełkami. Dużym minusem jest jednak dla mnie to, że trzeba samemu je dodźwigać do domu przy zakupie stacjonarnie. Jeżeli ktoś ma ochotę na wysyłkę, to mają także sklep internetowy, ale wtedy oczywiście samemu nie sprawdzi się zawartości.

Targ za Halą Mirowską

O targu za Halą Mirowską, czyli o jednym z największych bazarów w Warszawie, także powstał jakiś czas temu wpis i do niego odsyłam tutaj. W nim pisałam o tym co i kiedy wg mnie warto kupić i na co zwrócić uwagę, więc tutaj ograniczę się głównie do krótkiego streszczenia tego w co ja się zaopatruję.

W ciepłym sezonie (wiosna/lato) bywam tam bardzo często. Siłownię mam tuż obok, więc nie mam większego problemu, by zahaczać o to miejsce nawet codziennie. Ceny sezonowych owoców i warzyw są często korzystniejsze, niż w marketach i wybór produktów jest szerszy – i to są główne powody, dla których odwiedzam ten targ. Bo sama jakość i pochodzenie sezonowych owoców i warzyw nie bardzo się różni od tych marketowych/dyskontowych.

W co się tam zaopatruję

W cieplejszym, „polskim” sezonie: kalafiory, brokuły, pomidory (malinowe!), szpinak, maliny, truskawki, borówki amerykańskie, dymki/grube szczypiorki, nektarynki, brzoskwinie. Czasami wpadnie także inne zielsko, czerwone porzeczki, morele czy pojedyncze, letnie sezonowce, jeżeli na takie najdzie mnie chęć.

Owoce egzotyczne z II sortu: mango, figi, sharonki/kaki, cytryny.

Na stoiskach z owocami egzotycznymi z II sortu wydaję pieniądze bardzo rzadko. Tak wiele razy się przejechałam na jakości tych produktów, że szkoda tracić pieniędzy na tanie owoce, które.. ..i tak idą do wyrzucenia. Jednak czasami zdarzy się partia owoców wartych uwagi, które nie odbiegają jakością od tych sklepowych, a mają radykalnie niższe ceny i tylko wtedy po nie sięgam.

Warzywniaki, stragany

Warzywniaków staram się unikać całkowicie. Ceny w nich są nawet 2-3 razy wyższe, niż na targu czy w markecie, a pochodzą z tych samych giełd spożywczych. Na ulicznych stoiskach i pojedynczych straganach sytuacja jest podobna – ogromne ceny, a jakość niczym się nie wyróżnia. Ponadto, rzadko kiedy udało mi się natrafić na warzywniak lub stragan, którego sprzedawca nie pali papierosów, a to jest tak obrzydzające, że od razu zniechęca do dokonywania jakichkolwiek owocowo-warzywnych zakupów.

Tylko w wyjątkowych, bardzo rzadkich sytuacjach, zdarza mi się w lecie kupić w takich miejscach maliny, truskawki czy jakiś pojedynczy owoc/warzywo, jednak unikam tego typu stoisk.

BioBazar/Targi Ekologiczne/Sklepy Organiczne

No cóż.. ..może kiedyś.

Suplementy – iHerb

Nie jest to już co prawda jedzenie, ale myślę, że warto jeszcze wspomnieć o zakupach niezbędnych na diecie wegańskiej suplementów. Witaminę B12, D3 i K2 kupuję oczywiście w sklepie internetowym iHerb – ogromny wybór, najlepsze ceny, niskie koszty wysyłki.

..i właśnie tak pieniądze uciekają z portfela i zera znikają z konta. Ale w co lepiej inwestować, jeśli nie w siebie..?