Ile kosztuje dieta wegańska i witariańska? Porównanie wydatków na jedzenie.

0
16
Rate this post

Tak, jak zapowiadałam. Wrzucam zestawienie wydatków na jedzenie – na diecie wegańskiej i dla porównania – na witariańskiej (całkowicie surowej), która towarzyszyła mi przez niespełna 6 lat. Postaram się skupić na liczbach, bo zapewne większość interesują „suche cyferki”. Na końcu będzie jeszcze jedno małe wyliczenie i kilka zdań w tym temacie.

Są tutaj wyłącznie wydatki na jedzenie dla jednej osoby. Liczą się tu wszelkie koszty jedzeniowe – tj. zakupy żywnościowe w marketach, dyskontach, sklepach wegańskich, ekologicznych, stacjonarnych, internetowch, na targach/bazarach, w piekarniach, cukierniach, knajpach. Nie są tu wliczone jakiekolwiek inne produkty, niż jedzenie.
Chcę zaznaczyć, że przez te wszystkie lata – zarówno witariańskie, jak i obecnie wegańskie – nigdy nie praktykowałam freeganizmu, nie mam własnych upraw, nic sama nie hoduję, nie robię głodówek ani postów, więc wszystko zawsze kupowałam sama i nie miałam dłuższych „przerw” od standardowej ilości jedzenia.
Dokładne wydatki spisuję od 2015 roku. Dlatego z pierwszych trzech lat są one szacunkowe, bo wiem ile orientacyjnie przeznaczałam na jedzenie. Były one bardzo zbliżone do 2015 roku, więc podejrzewam, że i tak nieco je zaniżyłam, żeby nie wyglądało tak strasznie 😉

WITARIANIZM (100% SUROWY WEGANIZM)

Pierwsze (prawie) trzy lata witarianizmu – kaloryczność w okolicach 2000-2500 kcal, dieta oparta głównie na owocach (był też epizod czysto frutariański), spore niedobory (niektóre mocno odczuwalne).
IV rok witarianizmu: kaloryczność w okolicach 2500 kcal, dieta oparta głównie na węglowodanach (owoce, warzywa, kiełkowane strączki).
V i VI rok witarianizmu: zapotrzebowanie kaloryczne zwiększyło się do 3000-3500 kalorii (ze względu na treningi). Duża uwaga przywiązana do zbilansowania diety – zapotrzebowania na minerały, witaminy, makro. W międzyczasie także znacznie zwiększyłam ilość tłuszczów w diecie (odchodząc i od proporcji 80/10/10), a także w moim codziennym odżywianiu pojawiły się ogromne ilości zieleniny. Wyniki badań znacznie się poprawiły, choć nie były idealne. (Ostatnie 3 dni grudnia 2017 to już powrót do zwykłego weganizmu).

WEGANIZM

No i.. ..obecny weganizm, do którego powróciłam trzy miesiące temu. W pierwszym miesiącu narobiłam sporo zapasów produktów, które wystarczają na kilka kolejnych miesięcy (np. ksylitol, świeże daktyle, siemię, sezam i tak dalej), stąd może nieco większa różnica pomiędzy pierwszym a kolejnymi miesiącami.
Dieta wegańska – w pełni zbilansowana, bez odmawiania sobie czegokolwiek, zdrowe, pełnowartościowe produkty. Kaloryczność w okolicach 2500-3000 kcal (tak, wiem, że duży rozstrzał, ale po prostu tak różnie wychodzi, a i tak pozwala to spokojnie przybierać na wadze).
A tutaj jeszcze dodatkowo.. ..takie małe wyliczenia – ile zostałoby „w kieszeni”, gdybym przez te wszystkie witariańskie lata odżywiała się tak, jak obecnie (zwykły weganizm).

30 000 zł – a Ty.. ..co byś zrobił z taką kwotą?

Otwarte Klatki? Schronisko w Korabiewicach? Tysiące kocurków, które czekają na leczenie? Może kolejne szkolenia trenerskie i dietetyczne?

I tak na koniec jeszcze, bo na pewno ktoś coś..
Aaaaaa te wszystkie dodatkowe koszty? 
Kilkanaście złotych miesięcznie, które pochłania proces gotowania..? Czy naprawdę dla kogokolwiek jest to odczuwalny wydatek, stanowiący argument przeciwko gotowaniu? Proste, szybkie, zdrowe wegańskie posiłki naprawdę wiele gotowania, przyrządzania i czasu nie wymagają (a pisze to totalny leń kulinarny).
Inwestycja w zdrowie?
Na pewno znajdą się chętni do stwierdzenia, że przecież odżywianie na surowo, to inwestycja w zdrowie, która się zwróci. Luuuudzie! To ślepa wiara w „teoretyczne teorie”. Witarianizm nie jest żadną gwarancją zdrowia. Tak, witarianizm może być bardzo zdrowym sposobem odżywiania. Ale może być i bardzo niezdrowy. Tak jak i dziesiątki innych sposobów odżywiania.
Oczywiście, że są fantastycznie wyglądający, bardzo zdrowi witarianie, którzy mają przynajmniej 20 lat takiej diety za sobą. Ilu ich znamy? Jednego..? Dwóch..? Dwudziestu..? To spójrzmy jeszcze na tę drugą stronę – byłych witarian i frutarian, którzy opisują swoje historie, jak sobie pogorszyli zdrowie (czy inne aspekty życia) na tych dietach są.. ..tysiące. A teorie o wszechzdrowotności witarianizmu snują chyba głównie ci, którzy są na tej diecie.. ..rok, dwa czy trzy i dopiero sami to testują (tak jak i przecież ja testowałam). Wybitni lekarze, badacze, naukowcy: Greger (Jak nie umrzeć przedwcześnie), McDougall (Zdrowie bez recepty. Czyli skrobia, która leczy), Campbell (Nowoczesne zasady odżywiania), Barnard (Pokonaj cukrzycę z doktorem Barnardem), Ornish (Spektrum) – zdrowotności diety dostrzegają w odżywianiu roślinnym/głównie roślinnym, ale.. ..wcale nie surowym! Bo to nie jest po prostu potrzebne.
Kto od kilku lat gdzieś tam zerkał na moje wpisy i fanpage na facebooku, to pewnie pamięta, że moje wyniki badań krwi na surowym weganizmie, też były dalekie od ideałów i niejednego odczuwalnego niedoboru w pierwszych latach również się dorobiłam. Dlatego ja osobiście uśmiechnęłabym się tylko, gdyby mi ktoś powiedział, że surowa dieta to inwestycja w zdrowie.
Wiadomo – ilu ludzi, tyle różnych podejść do odżywiania i wydatków. Są osoby, które na witarianizmie potrafią wydawać ledwie 500 zł miesięcznie, bazując na najtańszych produktach, a są i tacy, którym lekką ręką schodzi 1500-2000 zł na jedną osobę. Zauważyłam, że najczęściej jednak te kwoty wśród witarian oscylują w okolicach 1000 zł miesięcznie na jedzenie dla jednej osoby. Dużo zależy od tego ile kalorii spożywamy, co chcemy jeść, czy narzucamy sobie jakieś ograniczenia, czy przykładamy uwagę do zbilansowania diety, czy negocjujemy ceny ze sprzedawcami i polujemy na okazje. Podobnie na weganizmie – są osoby, które spokojnie wydają po 1000 zł miesięcznie na jedzenie, a widziałam i mnóstwo postów, gdzie ludzie szacują swoje wydatki nawet i na 300 zł.
Moje porównanie to tylko mój przykład. Osoby bardzo aktywnej fizycznie z dużym zapotrzebowaniem kalorycznym, ceniącej sobie wygodę, smak, skład i przyzwoitą jakość produktów.
Czy to duże wydatki, czy małe – to już każdy sobie może sam ocenić. Ja wiedziałam, że witarianizm nie jest tanim sposobem odżywiania i byłam przyzwyczajona, że trzeba sporo przeznaczać na jedzenie, nawet kiedy poluje się na promocje, negocjuje ceny ze sprzedawcami i nie sięga się po te najdroższe owoce. Ale nie sądziłam, że zwykły weganizm będzie dla mnie aż tak tani bez ograniczania sobie czegokolwiek. Te koszty wydały mi się tak absurdalnie niskie przede wszystkim dlatego, że na weganizmie ja niespecjalnie w ogóle oszczędzam. Co prawda jestem „łowcą promocji” i wiem co, gdzie i kiedy warto upolować, ale jednocześnie kompletnie nie oszczędzam na jakości produktów, kupuję wszystko, co mi pasuje i na co mam ochotę. Cenię sobie też wygodę, która często jest mniej opłacalna finansowo (np. puszkowane strączki, gotowe musy kokosowe i tak dalej).
A jednak.. Podstawa weganizmu – kasze, makarony i inne zboża, strączki.. ..to wszystko (nawet i w wersji ekologicznej) jest nieporównywalnie tańsze, niż ogromne ilości świeżych owoców, warzyw i surowych orzechów/migdałów/nasion.
Mimo wszystko uważam, że pieniądze są właśnie po to, żeby je (z głową) wydawać (i umiejętnie inwestować ;)). Wydawać na to, co rzeczywiście jest nam potrzebne, sprawia przyjemność lub faktycznie chcielibyśmy mieć, a nie to, co ktoś lub coś wmawia nam, że byśmy chcieli lub potrzebujemy. I jedzenie jak najbardziej uważam za coś, na co warto przeznaczać pieniądze. Tylko, że.. ..niekoniecznie RAW. Ale na wspieranie wegańskich jedzeniowych biznesów, których w Warszawie mamy zatrzęsienie, na pewno chętnie będę przeznaczać pieniądze.
Ja nie odczułam jakichkolwiek najmniejszych negatywnych aspektów zmiany diety z całkowicie witariańskiej na gotowaną wegańską. Więc przypomina mi się tu jeszcze tylko na koniec jeden słynny slogan z reklamy..
Jeśli nie widać różnicy.. ..to po co przepłacać?